...chociaż nietypowy western.
Zaskoczył mnie reżyser, bo nie wiedziałem, że TLJ para się reżyserką, a nie tylko aktorzy.
Zaskoczył mnie temat, chociaż sprawdził się w realiach westernu.
I zaskoczyło mnie to, że historia jest tak dobrze, równo, emocjonująco poprowadzona do końca. To jest Dziki Zachód, to jest twarde życie i świat, który pożera słabych, jeśli tylko okażą cień słabości. Nie ma tu za wiele miejsca na wyższe uczucia, na pewno nie w małym domku otoczonym prerią.
Bezużyteczne modlitwy, załamywanie rąk nad grobami... To jest dobre przy pełnym brzuchu i cieple bijącym od kominka, jednak nie na szlaku, gdzie łatwo zabłądzić, zamarznąć, być zarżniętym przez bandytę lub zemrzeć z głodu. Najpierw życie, a potem można iść w dyrdymały.
Samobójstwo głównej bohaterki było naprawdę niezłym zwrotem akcji. Aż mi szczęka opadła. Nie spodziewałem się. Normalnie akcja miesiąca.
Do tego dobra, nastrojowa muzyka, dobre zdjęcia, scenografia, która w tego typu filmach musi być na odpowiednim poziomie, przekonywające aktorstwo. Niczego nie brakuje, nic nie jest wykonane słabo.
Dziwi mnie, że film tak mało zarobił, ale pewnie z czasem przekona do siebie większe grono widzów. Niektóre filmy muszą trafić na płyty, do domów i być obejrzane w spokoju. Na pierwszy rzut oka nie oferują wiele. Poza tym, choć sam jestem miłośnikiem westernów, to nawet u mnie film musiał odczekać, pomimo tego, że pudełko z płytą miałem wielokrotnie w ręku. Nie zachęcał mnie opis i okładka, nie wiem dlaczego.
Bardzo miłe zaskoczenie.