No jak dla mnie to nie wystarczy. Nawet to wykonanie choć solidne to w filmie z gatunku komedio-dramat (co to za komedio-dramat?) nie wystarczy choćby nie wiem co, a jeszcze biograficzny (swoją drogą myślę że jeżeli film ma opowiadać o czyimś życiu to warto było by aby opowiadał o życiu kogoś bardzo ale to bardzo ciekawego). Film jest długi, mdły, nierzadko irytujący (częściowo wątek Child i cały wątek Powell - do tego stopnia ze pod koniec szczerze współczułem jej mężowi, a w rzeczywistości podobno jeszcze ma chłop gorzej), jak na mój gust za mało poważny, lekki niczym "kawa czy herbata" dla wielbiciela 'wiadomości". Jedyne co może się podobać to gra Tucci i Streep a i to nie jest takie jednoznaczne dla każdego, również dla mnie. Słabo.

Przyłączam się do Waszych głosów. Wahałem się między oceną 4, a 3. "Trójka" może się wydawać zbyt jednoznacznie negatywna i być film zrealizowany całkiem porządnie, ładny scenograficznie i fajnie zagrany nie zasługiwałby na takie podsumowanie... gdyby nie to, że sam pomysł na fabułę jest tu strasznie słaby, a jeszcze gorszy -- sposób jej zaprezentowania. Ja rozumiem, że są różni odbiorcy i różne widownie, ale jeśli film kinowy ma być czymś w rodzaju odcinka -- tylko że w rozmiarze XXXXL -- plotkarskiego sit-comu dla dziewczyn, to chyba warto byłoby to jakoś zaznaczać zawczasu, a nie mówić o nim jako o wdzięcznej komedii na wątku biograficznym ze świetnym występem Meryl Streep. Osobiście, bardzo lubię tę aktorkę, ale jej kreacja tutaj na pewno nie mieści się w szeregu jej najlepszych ról i absolutnie nie wynagradza 2 godzin spędzonych na oglądaniu tego zakalca. No właśnie, kto wymyślił, żeby film, którego "fabułę" (trochę kontrowersyjne określenie na opis sekwencji scen gotowania, jedzenia i pisania na klawiaturze komputera lub maszyny) spokojnie można byłoby zawrzeć w jednej godzinie, rozwlec na ponadnormatywne 2 godziny seansu?