Świetnie zrealizowany, na końcu i łezka w oko może się zakręcić ale wybielanie USA czy aliantów z tego że nie wiedzieli o obozach koncentracyjnych to kompletna bzdura! Nie wiem czy jest to przypadkowe czy celowe ale przez to film bardzo traci.
Kto nie jest w temacie niech poczyta o Rotmistrzu Witoldzie Pileckim.
Zachód nie chciał po prostu wiedzieć.
Niedziwna ta polska amnezja jakoś przekonała się do Pileckiego i Jeziorańskiego, nawet aby zaadaptować ich historie na wielkim ekranie, no ale taka przekorna polska polityka historyczna, btw gdzie mogę zobaczyć więcej o dokumencie, bo jest na #66 w Top 100 najlepszych produkcji Netflixa?!
Raporty Rotmistrza Pileckiego są ważne, ale to głównie (niestety trochę zapomniany) Jan Karski powiedział światu o obozach. Spotykał się z ważnymi osobistościami w Wielkiej Brytanii, a w USA spotkał się w Białym Domu z samym prezydentem Rooseveltem i powiedział mu o sytuacji żydów pod okupacją niemiecką.
Politycy wiedzieli. Zwykli ludzie raczej nie, zwłaszcza w USA. Jak się wsłuchasz uważnie, to jest powiedziane: "docierały pogłoski". Poza tym, nawet jeśli społeczeństwo amerykańskie słyszało o czymś, to tylko w kontekście obozów pracy. Dopiero Stevens pokazał im, że w rzeczywistości były to obozy śmierci.